Dawno dawno temu, aczkolwiek wcale nie tak dawno, zaledwie dwa dni temu powstały czekoladowe babeczki. Ślad po nich już zaginął :) Inspiracja powstała na kilka dni przed świętami, gdy jeden z klientów rozmarzył się w słodkich wspomnieniu muffinek które i tak są wyśmienite nawet przy awarii termostatu w piekarniku (jak powiedział po zeskrobaniu spalenizny nadal pozostało mnóstwo babeczki). Postanowiłam pokonać strach związany z użyciem piekarnika, który do tej pory służył wyłącznie do podgrzewania pizzy.
Efekty zaraz udostępnię. Ocena końcowa: wg mnie babeczki - sama forma = kształt, pozostawiają wiele do życzenia.Choćbym nie wiem co robiła, wkładałam również paluchy, żeby to ugłaskać, to i tak te babeczki nie chciały wyglądać tak jak te z pudełka. Konstystencja masy ciastowej jest za bardzo kleista i nie da się jej w piękny sposób rozmieścić w papierkach. Po drugie brakło mi jej na połowę do przykrycia masy budyniowej. To AŻ 12 babeczek powaliło mnie, bo to chyba ilość tak na ząb, żeby posmakować co ta delecta wymyśliła. Jedyny plus całej tej zabawy. Zabawa szybka i mało upapranych garów. A w smaku też nie są złe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz