Od zawsze marzył mi się bukiet ślubny z rumiankow albo z maków i chabrów, albo że słoneczników, albo po prostu taki dziki, polny. Nie taki z kwiaciarni. No cóż w listopadzie trochę trudno o maki . Wymyśliłam cos innego. Też niestandardowego. ;) Pani Florystka doradziła i zaryzykowałam. W 200% sprostała wyzwaniu. Jedyne do czego mogę się doczepić to to, że bukiet był ciężki i moja dłoń nie mogła objąć w pełni, zamknąć się na łodyżkach.
Rewelacyjny bukiet i świetna ozdoba we włosach! Super są takie niebanalne dekoracje :-)
OdpowiedzUsuń