Zaczęłam.
Jakież było moje zdziwienie gdy zanurkowałam w czeluści szuflady żeby wygrzebać nowy kawał kanwy. Zakupionej jak zawsze na metry, jak zawsze w tym samym sklepie. Tym razem na długo przed jej zapotrzebowaniem, taki mały prezent na chandrę. Uściślając to taki mały sklepik z tkaninami, i Pani nie wie co to np Aida 18ct. Trzeba na oko albo na dopasowanie ze starym kawałkiem. W związku z tym że był to zakup niezaplanowany było "na oko". No i oko się pomyliło. Ja tu wyciągam kanwę w niedzielę, liczę żeby odciąć kawałek na obrazek i niespodzianka - będzie OBRAZ. Kanwa okazała się być 46oczek na 10cm. Do tej pory robiłam na drobniejszych i się do nich przyzwyczaiłam. Na plus to że nie oślepnę. Na minus zaryzykowałam i robię dwoma nitkami. Niektóre nitki mają ciaśniejszy splot i krzyżyki dość szczupłe wychodzą. No, zobaczymy jak będzie, ale straciłam już zapał.
Do maski trzeba będzie kupić coś gęściejszego.
Już pokazuje postępy. Tak było w niedziele. Dziś jest więcej ale zdjęć nie ma.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz