Kolorowej plamy obtoczonej konturami daje spory efekt. Chociaż nadal nie pałam sympatyzmem ogromnym do robienia konturków to chyba mogę iść na kompromis, bo bez nich nie byłoby tej mocy.
I drugie maleństwo. Mam już pomysł do czego zostanie przeznaczone. Zaczęłam już robić drugi egzemplarz, bo naprawdę raz dwa trzy migusiem się wyłania. Mała cwaniara.
Haft krzyżykowy to dla mnie czarna magia, ale już chyba u Ciebie pisałam, że kontury to kropka nad i, przynajmniej w takich uroczych maleństwach.
OdpowiedzUsuńUrocze są te hafciki :) Też zawsze męczę się z konturem, ale efekt jest wart poświęcenia ;)
OdpowiedzUsuńmała mi- nie lubię jej bo wspomnienia ze szkoły wracają hi hi hi...ale na hafcikach jest superowa!!! mam głos jak ta kukła!!!! he he he he tak mi mówili, ale ja tam nie wiem...
OdpowiedzUsuńŚwietne maleństwa! Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMała Mi jest superowska!
OdpowiedzUsuńi kolejny raz muszę powiedzieć, że kontury mimo że znienawidzone są potrzebne....
OdpowiedzUsuńjak ja niecierpiałam tej Mi!
OdpowiedzUsuńmuminków zreszta też, to dziwna bajka, trochę nie dla dzieci