Kiedyś postanowiłam sobie, ocalić a w szczególności dać drugie życie stołeczkowi.
W poprzednim życiu stanowił podpórkę i pomoc techniczną w sprawach domowo-remontowych.
Jako że to mój pierwszy raz to idzie topornie, bo nie wiem co i jak. Przy pierwszym podejściu obdarłam go częściowo ze skóry. Dużo obdzierania jeszcze zostało, bo ma grubą warstwę farby. Ale już wyłaniają się piękne słoje drewniane.
Najbardziej martwię się jednak siedziskiem. Jest mocno ponacinane. Najłatwiej byłoby go obić materiałem, ale chciałabym, żeby stanowił raczej jako stolik niż siedzenie. W poprzednich notkach miał sesję tarasową.
No i mam też dylemat co do koloru i rodzaju farby.
A gdyby tę pilśniową chyba górę całkiem zerwać i zastąpić inną deską?
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za pomysł i wykonanie :)
OdpowiedzUsuńnogi to drewno a góra to płyta... ja mam tu u siebie swojego stolarza co by mi to od ręki na piękną deskę wymienił... cóż doradzić nie wiem, trzymam kciuki
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki bo niestety pomyslu brak....
OdpowiedzUsuńOj krzesło to prawdziwe wyzwanie :)
OdpowiedzUsuńFajna robota :) Taki sfatygowany blacik i odnowione nogi mogą stanowić ciekawą parę, ale niekoniecznie wszędzie muszą pasować. Zawsze można wymienić, np. na jakąś grubą, ładną sklejkę. Jestem ciekawa co wykombinujesz :)
OdpowiedzUsuńNarazie przystąpiłam do ponownego obdzierania ze skóry :P
UsuńZa pomocą jakiegoś chemicznego gluta. Jest tyle warstw starej farby, że jedną nogę paćkałam tym glutem na trzy razy.
Nowa farba już czeka, tylko nadal nie mogę się zdecydować na kolor. Mam zielone jabłuszko, słoneczny żółty i jakiś cielisty lekko różowy. A może by tak połączyć i zrobić żólty z zielonymi stópkami? Jak myślisz?