Namówiłam mamę do odświeżenia kuchni. Pewnie jak ukaże się ten post (publikacja następuje z lekkim opóźnieniem) kuchnia będzie gotowa na finito.
Najpierw mówiłam, że pomaluje jej te meble. Potem stwierdziła, że dokona tego sama. Jak chce to czemu nie. Pierwszy raz w życiu "wałkuje" niech ma trochę zabawy i nowych doświadczeń, może pójdzie za ciosem i coś jeszcze zmieni. Do tej pory wszystkie "męskie" roboty robił Pan Ojciec Złota Rączka. Od paru lat ma gdzieś domowe remonty. Jak to się mówi "szewc bez butów chodzi" Trzeba było wziąć sprawy w damskie ręce. Kupiłam farbę (trafiła sie promocja w OBI) V33 kuchnia od nowa. Nie będzie ochów i achów, bo nie wiem jak się nią maluje. Mama mówi, że jest wydajna, fajnie kryje. Dla nas plus, że przy tym rodzaju farby nie trzeba zdzierać warstwy poprzedniej, wystarczy umyć. Ale duży minus - mała paleta kolorów.
Zmieniamy różowy na "bawełnę". Ciężko mi się przestawić patrząc na te zdjęcia. 20 lat w różowej kuchni :) Blado jest. Pomyślałam, żeby zmienić uchwyty na czarne, mama dodała, że przeciwległej ścianie nadać kolor. Tego będzie dokonywał już Pan Ojciec. Jak się nie doprosimy to może Pana Zięcia zaangażujemy :)
Może wy macie jakieś koncepcje.
Słodka ta kuchnia. Ja bardzo lubię róż i w takiej wersji mi się bardzo podoba :) Ale z uchwytami masz rację, czy do tych, czy do "bawełnianych" czarne uchwyty będą pasować. Dla mocniejszego efektu zagrajcie dodatkami. Np. czarna albo zielona taca nad zlewem. Stojaki z ziołami etc.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Zdjęcia były w trakcie malowania. Kuchnia jest teraz cała "bawełniana" róż znikł na zawsze, na szczęście :)
OdpowiedzUsuńFajny pomysł - ja też jestem za takim malowaniem :)
OdpowiedzUsuń