Kolejna odsłona taboretu.
Powiem wam, że miałam już serdecznie dość obdzierania go z entych warstw starej farby.
Idzie mi to jak krew z nosa. Na dzień dzisiejszy pomalowałam nogi. Siedzisko domontuje mi tato. Przekazałam na ten cel resztkę blatu kuchenno-łazienkowego. Boję się, że nie będzie po mojej wizji.
Nogi zresztą też nie są tak jak miały być. W decydującym momencie nie tak ciapnęło mi farbą i musiałam zmienić koncepcję.
Zmagania z taboretem sponsoruje literka M.
Połączenie kolorów bardzo ładne. Jak chciałaś pomalować?
OdpowiedzUsuńchciałam tylko "skarpetki", ale za bardzo rozrzedziłam sobie farbę i po pierwszym pociągnięciu poleciło na resztę nogi i musiałam ją pomalować całą. Więc jedna noga jest cała zielona a reszta ma skarpetki :)
UsuńI fajnie tak wygląda :-)
UsuńŚwietny efekt uzyskałaś, podoba mi się.
OdpowiedzUsuńA wiesz... bardzo mi się podoba to, że jedna noga jest cała zielona, a reszta w skarpetkach. Taki nieoklepany rezultat, ciekawy i zaskakujący, Super :)))
OdpowiedzUsuńJest super! Czekam na końcowy efekt :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie to wyszło!
OdpowiedzUsuńNie przejmuj się niepowodzeniami - trening czyni mistrza.