To trzecie spotkanie z tymi tęczowymi piórkami.
Sama kiedyś miałam papużkę falistą. Znaleźna, uratowana przed zadziobaniem przez wróble. Mała skubana cwaniara. Na pewno była Zuzką, bo znosiła jajka hurtowo. :)
Ale czemu cwaniara? Bo w tym czasie kiedy uratowaliśmy Zuzkę przed niepewnym losem "na wolności" mieliśmy już dwie duże Nimfy. Zuzka dostała swoją osobną klatkę, ale w towarzystwie klatki z Nimfami. Duże nie za bardzo akceptowały małą znajdę. Nie, nie krzywdy może jej nie robiły, ale bardziej bym powiedziała, że jej się bały. ;) A ta mała wciągała brzuch i przeciskała się pomiędzy swoimi prętami, wychodziła z klatki i wciskała się do dużych, a te panika. Ehh wspomnienia. Zdjęć chyba nie ma. Nie było jeszcze cyfrówek.
Wracając do papużek krzyżykowych to całkiem szybko i przyjemnie powstają.
Moja Zuzka.
W towarzystwie.
Slodkie hafty! Pozdr.
OdpowiedzUsuńBłyskawicznie powstają!
OdpowiedzUsuńAle będzie kolorowo :-)
OdpowiedzUsuńJeśli masz papugi na jakimś zdjęciu, to zawsze możesz pstryknąć fotkę fotce.
No właśnie chyba nie ma w ogóle zdjęć papużek. Musiałabym pogrzebać u rodziców. Jak nie zapomnę to z ciekawości zajrzę do albumu w święta
UsuńMają piękne i bardzo żywe kolory :)
OdpowiedzUsuńBędą piękne :)
OdpowiedzUsuńJa tez mialam papuzki faliste jak bylam mala - niewiele niestety pamietam. Sliczna ta Twoja Zuzka :)
OdpowiedzUsuńŚwietne wspomnienia:-))) Haftowane papużki są super:-)
OdpowiedzUsuńSłodka kolorowa gromadka. Kiedyś hodowaliśmy papugi. Miały osobne pomieszczenie ,a było ich ponad sto. Mieliśmy kota i chociaż drzwi były często otwarte bał się tam wchodzić bo papugi jak go widziały robiły taki gwar,że uciekał z podkulonym ogonem.
OdpowiedzUsuń